Komentarze: 0
Od dawna staram się przełamywać stereotyp, że zdrowe rzeczy nie zawsze dobrze smakują. Czasami niestety zdarza się, że tak jest. Nie bardzo mogę się przekonać do strączkowych warzyw (chociaż jestem ogromną miłośniczką fasoli jasiek). Ciecierzyca, soczewica jakoś zupełnie nie mogą mi podejść. Gotowane w zupie zupełnie mnie nie przekonują. Jednocześnie to przecież jedne z najzdrowszych warzyw, zwłaszcza jeśli tak jak ja nie przepada się za mięsem.
Jest jednak sposób, który pozwala przemycić trochę zdrowego, a nie zawsze pysznego, roślinnego białka. To pasty kanapkowe. Od zawsze jeden z najsilniejszych elementów wegetariańskiej i wegańskiej kuchni. Zdecydowanie mój ulubiony sposób na przykład na soczewicę. W sklepach jest spory wybór producentów, ja na przykład bardzo lubię pasty PrimaEco, ale pod linkiem znajdziecie też na przykład dobre pasty Zwergenviese. To dla wszystkich, którzy nie bardzo mają czas na robienie swoich własnych.
Ja jednak postanowiłam jakiś czas temu pójść o krok dalej i zobić coś swojego (także dlatego, że miałam sporo soczewicy, a gotowanie jej w zupie jakoś mnie nie przekonywało ;) ). Okazało się, że kosztowało mnie to dosłownie kilknaście złotych za kilka konkretnych słoiczków. No i trochę pracy, ale akurat to jest przyjemnością.
Szukałam przepisów, bo nie bardzo wiedziałam czym można potraktować soczewicę - z nią akurat mam najwięcej problemów, bo brakuje mi tu jakiegoś konkretnego wyrazistego smaku. Ze wszystkich przepisów, jakie znalazłam, wywnioskowałam, że najlepiej połączyć ją z pomidorami i papryką, bo wtedy smak jest bardziej wyrazisty. I do tego można dodać trochę czosnku, oliwy i właściwie wszystko. Mieszanek można robić całe mnóstwo. Co mnie zaskoczyło to to, że bardzo sycąca pasta. Miałam wrażenie, że smakuje trochę jak mięsny pasztet, ma lekko mięsny posmak. Minusem jest to, że wygląda trochę jak kupa :) Ja jednak dodałam do niej trochę zieleniny i wygląd znacznie się poprawił (na kupę z pietruszką ;) ) Ale nie to jest najważniejsze. To solidna porcja białka, po przyzwyczajeniu się do konsystencji, zaczyna być naprawdę smaczna. Kiedy zrobiłam swoją pastę, stwierdziłam, że to chyba ostatnie raz. Na drugi dzień jednak pomyślałam, że będę jeszcze na pewno kombinować ze smakiem, aby znaleźć coś dla siebie. Więc chyba mogę polecić, nawet jeśli wymaa to trochę poszukiwań.